Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

Rollercoaster

08:18 Kasia i Przemo 0 Comments Category :

[PL] Wszystko się tak szybko zmienia. Jeszcze niedawno trzęśliśmy się na myśl o dwudziestostopniowych mrozach, a teraz rozkłada nas na widok najbliższej prognozy w Tajlandii. 38 stopni…?! Eee? Tak. Jest mega gorąco, jazda na rowerze w środku dnia wywołuje uczucie zagotowywania mózgu i zalewania twarzy gorącą słoną wodą. Jazda z zakmniętymi oczami, czemu nie, takie letnie atrakcje na rowerze. W górach było lepiej, ale w górach nas już nie ma. Po kilku tygodniach chłodnych nocy, wyjechaliśmy na wysokości Mae Sot. Nie daliśmy rady, albo może po prostu nie mieliśmy już na to ochoty, a nic już sobie nie musieliśmy udowadniać, bo w Laosie przerabialiśmy już te 20% podjazdy innym razem. Ale od początku.
Z Mae Hong Son wyjechaliśmy pełni zapału, w głowach i mięśniach, cisnęliśmy się do przodu i… ujechaliśmy 10km. Bo nam gorące źródła wyrosły po prawej. I namiot można było sobie rozbić, czytać i rozmyślać pośród gór… a źródła były bardziej lokalne niż w jakikolwiek sposób turystyczne. W dzień może pies się przewinął po okolicy, ale już przy zmroku cała okolica pojawiła się poprostu na codzienną, wieczorną kąpiel w naturalnie gorącej wodzie.
Kolejnego dnia góry nie były aż tak koszmarne. Nie było żadnych 20%, normalne, ludzkie podjazdy i po ponad 100km przy zachodzie słońca zatrzymaliśmy się przy zajeździe służącym do odpoczynku. Był stróż, trawnik, prysznic i ludzie dookoła. Po kilkunastu minutach pojawił się jeszcze motor z parą Włochów, którzy rozbili sobie namiot koło nas. I mówią, że nie mają pojęcie co to za miejsce, ale zobaczyli nasz namiot, to zjechali. Przyjechali na motorze z Włoch i po tym spotkaniu jedno jest pewne – nie chcemy podróżować na motorze ;). Wiecie ile jest papierkowej roboty i zachodu z przechodzeniem granic?!

IMG_1306IMG_1309

[EN] Everything is changing so fast. Not so long time ago we were shivering thinking about minus 20 degrees, and now we just have enough when looking at Thai weather forecast. 38 degrees…?! Eee? Yes. It’s crazy hot, cycling in that temperatures in the middle of the day give us feeling of brain boiling and pouring hot salty water over face. Cycling with eyes closed, why not, some fun on the bike. It was better in the mountains, but we are not there any more. After few weeks of colder nights, we just left at Mae Sot. We gave up, or maybe we just didn’t felt to do that any more, we didn’t had to prove anything to ourselves as we managed some 20% grade climbs in Laos another time. But go back to the beginning.
We left Mae Hong Son full of energy, in mind and muscles, we were pushing forward and… we cycled 10km. Because some hot springs appeared on the right. And we could pitch a tent, read and think between the mountains… and hot springs were much more local than touristy. Barely some dog appeared during the day, but at sunset whole village appeared just for everyday, evening bath in natural, hot water.
Next days hills weren’t too hard. It wasn’t any 20%, just normal climbs and after 100km around sunset we appeared at some rest area. There was guard, a bit of grass, shower and people around. After few minutes a motorbike with Italian couple appeared and they pitchet their tent up next to ours. They said they had no idea what that place was, but they’ve seen our tent so they stopped. They travelled there all the way from Italy on a motorbike and after that meeting we know one thing for sure – we don’t want to travel by motorbike ;). Do you know how much paperwork and hussle is with crossing any border?

IMG_1311IMG_1319

[PL] Kolejnego dnia dotarliśmy do Mae Sariang, małego, przyjemnego miasteczka, w którym…

[EN] On next day we arrived to Mae Sariang, small, pleasant town, where…

IMG_1322 IMG_1325IMG_1321 IMG_1327

[PL] …byliśmy całkiem wcześnie, więc mieliśmy sporo czasu, żeby zastanowić się co tu dalej robić. Siedzimy i patrzymy tak na te wykresy wysokości przed nami i nie wiemy czy się smiać czy brać to na poważnie. Zdecydowaliśmy chyba już rano. Żeby to się jeszcze dało jechać, ale jakoś nie mieliśmy ochoty ciągnąć twarzą po ziemii wpychając nasz dobytek na dwóch kółkach. Zrobiliśmy to po staremu ;). Pojechaliśmy na stopa. Trasa była naprawdę ciekawa, ale szczerze mówiąc, byliśmy naprawdę szczęśliwi, że tym razem nie oglądaliśmy jej z siodełka. To był po prostu szalony rollercoaster, a Kasia większość drogi przejechała z kolorem zielonym na twarzy.
Poprzedniego jeszcze wieczoru w Mae Sariang wyszliśmy wieczorem na spacer, kupiliśmy sobie piwo, usiedliśmy przy jakimś placu i gadaliśmy do późna. Po jakimś czasie poszliśmy kilkaset metrów po jeszcze jedno piwo i w drodze powrotnej zastanawialiśmy się czy już wracamy i wypijemy je sobie po drodze czy idziemy jeszcze chwilkę posiedzieć. Zdecydowaliśmy w końcu, że jeszcze na chwilę usiądziemy. Podchodzimy do miejsca, w którym siedzieliśmy i… oo, a co to za reklamówka… aa..oo, to nie reklamówka, to nasza lustrzanka…

[EN] …we’ve been early, so we had a lot of time to think what to do next. So we are sitting and looking at these elevations and don’t know if we should laugh or take it seriously. I think we decided in the morning. If that would be at least possible to cycle, but we really didn’t feel like haveing face on the ground pushing our two-wheeled property up. We’ve done it as we used to few years ago – hitchhiked. The way was really interesting, but honestly, we were really happy, that this time we weren’t watching it from the saddle. That was just crazy rollercoaster, and Kasia most of the way travelled with green face.
In previous evening still in Mae Sariang we went for a walk in the evening, bought a beer, sat next to some square and we were talking until late. After some time we walked a few hundred meters to the shop for another one and on the way back we were wondering if we are going back and drink it on the way or we are going to seat for another while. Finally we decided to go seat for a few more minutes. We arrived to the places we’ve been sitting before and..oo, what is that bag…aa oo.. this is not a bag, it’s our camera…

IMG_1328IMG_1331 IMG_1335

[PL] W Mae Sot zostaliśmy też na kolejny dzień, bo z niewyjaśnionych przyczyn o poranku nie mogliśmy podnieść się z łóżka, ale dzięki temu mieliśmy okazję trochę pokręcić się po mieście i spróbować trochę birmańskiego jedzenia. Poznaliśmy też Australijczyka na rowerze, który jechał do Birmy, a stamtąd do Indii.
Gdy lecieliśmy z Korei do Tajlandii, bardzo poważnie zastanawialiśmy się nad olaniem lotu powrotnego z BKK i wrócenieniu do domu na rowerach. Problem był tylko taki, że po pierwsze, niespecjalnie mieliśmy ochotę na całą tą drogę przez Chiny, choć to byśmy może przetrawili, ale na Pamir zimą nie byliśmy zupełnie przygotowani sprzętowo. Nie wiedzieliśmy wtedy, że od niedawna otwarta jest granica Birma-Indie… no dobra, a zupełnie się przyznając , to mamy pałę z geografii, bo nawet nie wiedzieliśmy, że Birma graniczy z Indiami. Odkąd dowiedzieliśmy się o otwartej granicy kilka tygodni temu nie możemy przeboleć, bo już byśmy pewnie byli w połowie drogi do domu. A teraz jest boom i wszyscy jak mróweczki na rowerach sobie śmigają z Tajlandii do Indii i na odwrót…

IMG_1345 IMG_1354

[EN] We’ve stayed in Mae Sot for another day too, as for some unclear reason we couldn’t get up from the bed in the morning, but it gave us a chance to walk around the city and try a bit of Burmese food. We also met an Australian cyclist who was going to India through Burma.
When we were flying from Korea to Thailand, we were seroiusly thinking to forget our flight back from BKK and go back home on bicycles. But the problem was, we didn’t really felt like cycling all this way through China, but we could accept that at some point, but we were completely not prepared for winter cycling through Pamir. Then we didn’t know that from a while border Burma-India is open… well, to be completely honest, that’s a shame but we should just buy a map and study a bit, as we didn’t know that Burma abut with India. From few weeks once we heard the news about opened border we just can’t live with that, as we would probably be already half-way home, And now is a boom, and all people like ants are going on bikes to India from Thailand and opposite…

IMG_1357

[PL] W upał przecisnęliśmy się przez ostatnie góry i dotarliśmy do Tak. Wieczorem zatrzymaliśmy się na obrzeżach miasta już na drodze do Sukhothai, wzięliśmy prysznic i padnięci mieliśmy już przyłożyć głowę do poduszki i odlecieć, ale nazwa miasta jakoś zawsze dobrze do nas mówiła i patrzyła się na nas z mapy wielkimi oczami. Pomimo, że miasta w Tajlandii niespecjalnie lubimy i raczej staramy się je omijać to włączyliśmy laptopa i czytamy – że w tym mieście to nie ma kompletnie nic interesującego i w ogóle nie ma nic dla turystów. Yhm… pomyśleliśmy, że brzmi dobrze, wskoczyliśmy w ciuchy, popedałowaliśmy do centrum i nie myliliśmy się. Tak było jednym z najciekawszych tajskich miast w jakim spędziliśmy wieczór. Pełne życia i przyjaznych, uśmiechniętych ludzi.

IMG_1359 IMG_1360

[EN] In the heat we menaged last hills and we arrived to Tak. In the evening we stopped in the edge of the city on the way to Sukhothati, took a shower and exhausted we were just about putting our heads down to the pillow and fly away, but name of the city (tak means yes in Polish) was always speaking to us and looking at us with big eyes from the map. Even if we don’t really like cities in Thailand and usually we try to avoid them we turned on laptop and we’ve been reading – that there is completely nothing interesting in this city and there is nothing at all for tourists. Uhm… sounds good, we thought, quickly dressed up, cycled to the city center and we were not wrong. Tak was one of the most interesting city we ever spent evening in. Full of life and friendly, smiling people.

IMG_1366IMG_1370 IMG_1375

RELATED POSTS

0 comments